Pierwszego dnia po przyjeździe Maxsi Marhal <Kasia> narzekał na głód, więc poszliśmy do Tivioli na pizze.
Póżniej poszliśmy na bieg i przy rozgrzewce spotkaliśmy 4 małe smarki <nie chcę wyrażać się na blogu brzydko bo Kasia zabroniła> które waliły cegłami w szyby <Oczywiście szyby są już wybite> to Maxsi Marhal <Kasia> ich nastraszył i spieprzały zdrowo.
Dzień drugi.
Day two.
Wstaliśmy i zerzarliśmy pyszną przepyszną owśankę z malinkami truskawkami i banankami.
Później wydrukowaliśmy mapę i w DROGĘ!!!
Po 28 km zasłużyliśmy na odpoczynek :)
Po powrocie do domu obiad!
the end!