wtorek, 29 listopada 2011

Ślub A + J

No to trzeci ślub w tym roku :)

Panna młoda


i Pan młody - tak, obrączki też się przydadzą :-)


Z kwiatkiem, a jakżeby inaczej ;-)


Już po wszystkim


Pierwszy taniec pary młodej (i nie tylko :-) )


Po obiedzie czas na kawę - starym sposobem - z fusami,


a później tańce hulańce



i inne szaleństwa




Jednak to ujęcie przebija wszystko (nawet tą super kapelę, która nam przygrywała)


Może kawa?

Koniec listopada, yhmmm - właśnie wtedy zaczyna się sezon na jedną z najsmaczniejszych kaw pod słońcem :-)

Poza tym kiedy, jak nie pod koniec roku jest tyle okazji, żeby ciągle mieć cały zestaw wymówek, dlaczego na kawę trzeba pójść właśnie do Starbucksa :-)



Inauguracja sezonu latte orzechowo-toffee z bitą śmietaną posypaną cukiereczkami (jak to określiła Pani Baristka) już nastąpiła. Dodatkowo udało nam się dostać dwa kupony na darmową kawę - uwierzycie w to :-) Tacy to potrafią przyciągnąć klienta :-)


Oczywiście najrozsądniejsza strategia została już opracowana i czeka tylko na wykonanie. Cały plan polega na tym, żeby kuponów nie wykorzystać za jednym razem :-) Jedna kawa na kupon + jedna płatna = dwie wizyty w Starbucksie za stosunkowo niewielką kasę :P

A oto mina szczęśliwego Marshalla :) w belfr.......  ................ (tu każdy wpisuje co mu do głowy przychodzi :P )


Ślub G+W

Delikatnie zaległy post - gdzieś z połowy września :-)

Oto sprawcy całego zamieszania



tu już w trakcie najzabawniejszej przysięgi, na której byłem :-D


lekko wcześniej - ostatnie przygotowania (niech będzie tak niechronologicznie) - Pan Świadek z małżonką :)



Druhny - już przyozdobione :-)


i jeszcze raz Pan Świadek z małżonką ;-)



Wniosek: trzeba było być świadkiem, żeby się dobrze najeść :-)


niedziela, 20 listopada 2011

Odwiedziny Rodzinki

Listopadowe odwiedziny gości z południa :) zbiegły się z urodzinami całej grupy Skorpiona, a ponieważ wizyta była zapowiedziana plan działań był bardzo intensywny.

Po przyjeździe trzeba było złapać oddech :-)


Później wycieczka do centrum, przede wszystkim na pokaz sztucznych ogni. Po drodze przy makiecie starego rynku.


Uśmiechnięty Marshall - już pod zamkiem.


Na początek masa konfetti,


a później już tylko oczy skierowane w niebo.


Następnego dnia wspólny obiad,



a następnie słodkości ze świeczkami dla jubilatów (które cyfry dla kogo niech zostanie tajemnicą) :-)


Na koniec nasz bohater, który załatwił nam dwa dni spokoju z kotem - po wizycie Dominika Pauly obudził się na dobre dopiero we wtorek :-)